Zlekceważony przez artystów, niedoceniony przez odbiorców, niezauważony przez marketing.
Poznajcie nurt w malarstwie, dzięki któremu nasze wizualizacje 3D nabierają sprawczej mocy sprzedażowej.
Słowo „hiperrealizm” wybrzmiewający dumnie na naszej stronie internetowej to nie fanaberia. Można się jednak zastanawiać, dlaczego tworząc wizualizacje mebli czy wnętrz odwołujemy się do absolutnie niepopularnego nurtu w malarstwie. Czy nie mógł nam wystarczyć stary dobry fotorealizm? Mówiąc językiem młodzieży: czy nas nie poniosło?
Sami jesteśmy dalecy od nadużywania formy względem treści. Lubimy jakość, lubimy prostotę, lubimy skromną elegancję. Tworząc komunikację marki nie szukaliśmy nośnych określeń na siłę. Nie zależało nam na tym, by wyróżniać się tylko efektownym słowem. Chcieliśmy przede wszystkim, by to, co mamy do powiedzenia Wam, klientom, było szczerym odzwierciedleniem naszych przekonań, umiejętności i podejścia.
Przypadkiem jednak trafiliśmy na tą prostą konkluzję, która wyjaśnia, czym różni się hiperrealizm od fotorealizmu.
Fotorealistyczne wizualizacje + emocje = hiperrealizm
„Podczas gdy fotorealiści dystansują się od dodawania emocji i tworzenia przekazu w swoich pracach, artyści wpisujący się w nurt hiperrealizmu dokładają starań, by spod pędzla płynęła również narracja i uczucia. Hiperrealizm pozwala na mniej ścisłą interpretację obrazów, dodając do nich socjologiczne lub polityczne przesłanie” (cytat z bloga Plus One Gallery).
Przeczytaliśmy to i zaświeciły się nam oczy. Przecież to o nas! Co prawda nasze wizualizacje produktów dalekie są od niesienia prawd politycznych i społecznych, ale jednak: na każdym obrazie chcemy pokazać coś więcej niż perfekcyjne do bólu metry kwadratowe. Nie tylko wymiary, ściany, przestrzeń, ale też pożądany lifestyle. Nasze wizualizacje mebli dziecięcych mają wzbudzać uśmiech, wizualizacje mebli biurowych zachęcać do pracy, a wizualizacje architektoniczne malować wizję bezpiecznej i pewnej przyszłości (wśród zieleni oczywiście!).
To już koniec tego przydługiego wstępu o nas, wiemy, że jesteście zapracowani. Ale jeśli macie jeszcze ochotę na odrobinę kontaktu ze sztuką, zapraszamy do przejrzenia krótkiej fotohistorii o hiperrealizmie, którą przygotowaliśmy poniżej. Uwaga, niektóre obrazy wbijają w fotel, więc usiądźcie wygodnie.
Ślepy zaułek, który widział najwięcej
Jak to się stało, że nazwisko Andy’ego Warhola zna każdy licealista, ale Richarda Estesa nie kojarzy prawie nikt?
Embed from Getty Images
Embed from Getty Images
Historia hiperrealizmu w malarstwie jest nieprawdopodobnie… smutna. Nurt ten miał być godnym następcą pop-artu. Swoistym pop-artem na sterydach. Ale akurat jemu odmówiono wartości artystycznej. Spośród wszystkich ścieżek, którymi na przestrzeni wieków podążali artyści, akurat ta okazała się ślepym zaułkiem. Pytanie: czy można być ślepym, jeśli widzi się takie szczegóły?
Fragment obrazu Andreasa Orosza, „Queensboro_Bridge”, źródło: Wikimedia Commons.
Sztuka czy rzemiosło?
Głównym argumentem, dla którego krytycy sztuki odrzucili niemal w całości koncepcję hiperrealistycznych obrazów, był oczywisty. Mówiąc kolokwialnie: przerysować zdjęcie potrafi nawet dziecko. Choć ilość szczegółów oraz precyzja topowych hiperrealistów była imponująca, świat malarstwa orzekł: to tylko rzemiosło. Za mało, by nazywać się artystami.
Ten zarzut jest dość zrozumiały, jeśli spojrzy się na założenia teoretyka sztuki J.Ch. Ammana. Wśród kryteriów hiperrealizmu wymienia on m.in. „całkowite odrzucenie specyficznych cech indywidualnego warsztatu twórczego”. Wystarczy jednak jeden rzut oka na prace kilku czołowych przedstawicieli gatunku, by stwierdzić, że ich obrazy różnią się od siebie i bez trudu można ocenić, kto jest ich autorem. Oprócz tysięcy detali mają własny charakter i klimat.
Przekonajcie się sami.
Gottfried Helnwein
Gottfried Helnwein stara się podkreślać w swoich obrazach problem niepokoju i lęku wśród jednostek i społeczeństwa.
Gottfried Helnwein, Expo San Carlos, źródło Wikimedia Commons
Gottfried Helnwein, Expo San Carlos, źródło Wikimedia Commons
José Ramón Muro
Hiszpański hiperrealista José Ramón Muro umiłował naturalne pejzaże, pejzaże miejskie, portrety i inne bardziej klasyczne ujęcia. Mimo, że jest doceniany przez jury konkursów na całym świecie, nieprzerwanie pracuje także jako inżynier.
„Cafe Pombo”, José Ramón Muro, źródło Wikimedia Commons.
„Amurado a babor” José Ramón Muro (Wikimedia Commons)
Augusto Ferrer-Dalmau
Augusto Ferrer-Dalmau Nieto jest hiszpańskim hiperrealistycznym malarzem, który specjalizuje się w historycznych obrazach wojskowych przedstawiających różne czasy hiszpańskich sił zbrojnych.
„Bocetos Afganistán”, 2012, Augusto Ferrer-Dalmau, źródło Wikimedia Commons
Michal Ožibko
Czech Michal Ožibko często parafrazuje stare obrazy, które aktualizuje dodając im współczesne atrybuty.
„Death I” (L) i „Death II” (P), autor Michal Ožibko, źródło Wikimedia Commons
„Escape”, Michal Ožibko, źródło Wikimedia Commons
John Baeder
Jeden z najsłynniejszych amerykańskich hiperrealistów John Baeder wyspecjalizował się w nanoszeniu na płótno obrazów przydrożnych barów i kafejek.
John’s Diner by John Baeder, źródło Wikimedia Commons
Ken Nwadiogbu
To nigeryjski artysta wizualny, który koncentruje się przede wszystkim na hiperrealistycznych rysunkach, inspirowanych równością płci, kulturami afrykańskimi i szeroko pojętą „black power”.
Pick up the pieces 2019 by Ken Nwadiogbu, źródło Wikimedia Commons
Robert Cottingham
Artysta rodem z Brooklinu: na płótnie pokazuje przede wszystkim typowo wielkomiejskie pejzaże: fasady budynków, neony, wystawy sklepowe i afisze teatralne.
Robert Cottingham, źródło Wikimedia Commons
Tjalf Sparnaay
Na jego olejnych obrazach można zobaczyć jedynie przedmioty z codziennego życia. Sadzone jajko, Coca-Cola, na wpół zjedzony hamburger, paczka czipsów z majonezem… Czy może być coś bardziej amerykańskiego?
Tjalf Sparnaay i jego dzieło, źródło Wikimedia Commons
Ralph Goings
Na koniec nasz ulubiony hiperrealista – jeden z pionierów tego nurtu. Pozwalamy sobie tu tylko zacytować jego słowa.
„W 1963 roku chciałem znów zacząć malować, ale zdecydowałem porzucić abstrakcyjne obrazy. Pomyślałem, że powinienem pójść w drugą stronę tak daleko, jak to tylko możliwe. Przyszło mi do głowy, że rzutowanie i odrysowywanie fotografii będzie najbardziej szokujące. Dosłowne skopiowanie zdjęcia zostało uznane przez środowisko za czyste zło. Niektórzy mówili: „To nie jest sztuka, to nie może być sztuka”. Byłem zachwycony, że robię coś, co naprawdę denerwuje ludzi. Dobrze się bawiłem” (fragment książki „Realists at Work”, red. autor).
Ralph Goings – Sacramento Airport, źródło Wikimedia Commons
Wizualizacje 3D, czy obrazy cyfrowe?
Zatem. Czy hiperrealizm w malarstwie jest sztuką, czy rzemiosłem? Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie poszukujemy również my, graficy 3D. Tworzenie tak złożonych obrazów cyfrowych, jak wizualizacje wnętrz, wizualizacje produktów czy precyzyjne wizualizacje mebli miękkich, wymagają kunsztu i skrupulatności cechujących najlepszych rzemieślników. Sprawne posługiwanie się jednym z najbardziej zaawansowanych programów komputerowych 3ds Max jest poniekąd zastrzeżone tylko dla najbardziej wytrwałych.
Ale czy zwykła wizualizacja jest w stanie wywołać emocje i przekonać odbiorcę do działania? Czy prosta grafika przemówi do wyobraźni klienta bez konieczności opisywania jej słowem?
W The Frame wierzymy, że dodając emocje do obrazu, zbliżamy się do sztuki.
Jeśli nasze podejście jest Wam bliskie i uważacie, że Wasze produkty i usługi zasługują na hiperrealistyczną oprawę, zapraszamy do kontaktu.
A więcej o hiperrealizmie niech opowiedzą wizualizacje z naszego portfolio.